100 lat Cristóbal!

Każdy z nas szuka jakieś inspiracji w swoim życiu. Możemy ją znaleźć w różnych miejscach, osobach, przedmiotach, albo w zwyczajnych codziennych sytuacjach. Mnie najbardziej inspiruje Londyn. Może i zabrzmię sztampowo, ale uwielbiam to miejsce. Jego wielokulturowość, kolory, ludzie i to, że można wyglądać najdziwniej na świecie, a i tak ginąć w tłumie. Dla mnie jest to swego rodzaju uwolnienie od naszej wrodzonej wścibskości, czy krzywych spojrzeń. Ale odbiegłam od tematu.

Balenciaga: Shaping Fashion

Podczas ostatniego takiego wypadu udało mi się trafić na wystawę „Balenciaga: Shaping Fashion” czyli „Balenciaga: Nadając kształt modzie”. Ekspozycja powstała z okazji 100-lecia marki i obejmuje dwa piętra cudownych prac, cytatów, szkiców, nagrań, a także pokazuje jaki wpływ miała twórczość projektanta na współczesną modę. 

Po krótceCristóbal Balenciaga urodził się 21 stycznia 1895 roku w Hiszpanii. Swój pierwszy salon otworzył w mieście San Sebastian, a wkrótce potem podbił świat mody. Ubierał m.in. królową Hiszpanii i Belgii oraz największe gwiazdy swoich czasów takie jak Greta Garbo, Jackie Kennedy, czy Grace Kelly. Sam jednak wolał pozostawać w cieniu, nie zależało mu na kontakcie z prasą, a jedynego wywiadu udzielił przed śmiercią. 

Koniec świetności Balenciagi nadszedł w 1966 roku, wraz z pojawieniem się modą prêt-à-porter, czyli modą produkowaną masowo. Za jej ojca uważa się Yves’a Saint Laurenta - „prawdziwa moda bierze się od młodzieży na barykadach”. Drogie, szyte ręcznie kreacje stały się przeżytkiem. Balenciaga nie chciał poddać się temu ruchowi. Twierdził, że prêt-à-porter go ogranicza, a maszyna do szycia nie odda kształtów, które kreuje w wyobraźni. Po krótkiej walce z nowoczesnością w 1968 roku zamknął dom mody, wyrażając życzenie, aby nigdy nie został ponownie otwarty. 

Wbrew prośbom "króla", sześć lat po jego śmierci dom mody Balenciaga został odkupiony przez Gucci Group i ponownie otwarty. Obecnie jego firmę prowadzi Demna Gvasalia, założyciel Vetements, guru street style’u.  Jest to pewien paradoks, bo Cristóbal nie rozumiał mody ulicznej i nie chciał jej tworzyć. „Pod panowaniem Gruzina ta marka jest bardzo ciekawa, chociaż na pierwszy rzut oka niewiele ma wspólnego z kultywowaną przez ojca założyciela tradycją haute couture. Ale łączy ich to, że i Balenciaga, i Gvasalia należą do wizjonerów, a ich główną inspiracją pozostaje kobiece ciało” - zauważa Cassie Davies-Strodder, kuratorka wystawy. 

Cała ta transformacja jest pokazana na londyńskiej wystawie. Przed wejściem do właściwej części mamy ekspozycję kreacji z od XVIII wieku do współczesności. Jest to świetne wprowadzenie, mając cały proces rekonstrukcji ubrań w "jednej linii" łatwiej nam zauważyć zmiany jakie zachodziły wtedy w modzie, życiu, a nawet polityce. Wchodząc do głównej części zaczynamy od najbardziej kultowych i charakterystycznych projektów Balenciagi. Znalazło się tutaj ponad 100 kreacji projektanta,  a dodatkowo można było zobaczyć część poświęconą kapeluszom. Cristóbal nie wykonywał ich własnoręcznie, ale miał bardzo duży udział w procesie ich projektowania. Kilka kreacji zostało prześwietlonych promieniami Rentgena, aby pokazać jak złożona i skomplikowana konstrukcja kryje się pod wierzchnim materiałem. Przy niektórych gablotach były wyświetlane także oryginalne nagrania z pokazów mody i z procesu szycia danej rzeczy. 

Na drugim poziomie wystawy pokazano, jak duży wpływ mają projekty Balenciagi na współczesną modę i jak wielką jest on inspiracją. Znalazły się tu m.in. suknie Paco Rabanne, Oscara de la Renta, czy Rei Kawakubo. Możemy też zobaczyć, jak następcy w domu mody Balenciaga wykorzystują historię marki. Ściany sali są ozdobione cytatami. Szczególne wrażenie wywiera wypowiedź Huberta de Givenchy, który powiedział kiedyś: „Nie sądzę, żeby nawet Biblia nauczyła mnie więcej niż zrobił to Balenciaga”. 

Jest jeszcze czas! 

Trudno znaleźć w Europie teraz drugą, tak obleganą wystawę modową. Potrwa ona jeszcze do 18 lutego, więc jeśli będziecie mieli okazję, koniecznie ją zobaczcie. Bilety nie są drogie, a ilość informacji i inspiracji ogromna. Ja wyszłam bardzo zadowolona, z dwiema książkami i na pewno z większą świadomością tego, ile dobrych rzeczy możemy, a nawet powinniśmy czerpać z historii.

A tak na koniec, jeśli ktoś będzie miał okazję być w Londynie, niech koniecznie idzie na spektakl Kinky Boots. Przepiękny, zabawny, lekki, po prostu genialny! Żałuję, że nie mogę zobaczyć go jeszcze raz :)























Komentarze

Popularne posty